Profesorze co na podstawie szkieletu może Pan powiedzieć o tym zwierzęciu?
Na tym etapie badań trudno stwierdzić coś ze stu procentową pewnością, jednakże z dużą dozą prawdopodobieństwa jest to torbacz spokrewniony z kangurami, ale także – co ciekawe – z lemurami. Większą część życia spędzał na drzewie – na co wskazuje kształt i długość kończyn oraz charakterystyczne ślady tu i tu (tu prof. wskazał miejsca na kości), gdzie były zaczepione potężne mięśnie przedramion. Z dużą dozą prawdopodobieństwa zwierzęta te spędzały życie w koronach drzew – przynajmniej we wczesnym stadium rozwoju - wstępne oględziny ruchomości stawów łokciowych i kolanowych tych zwierząt pozwalają stwierdzić, iż nie były one w stanie wspiąć się z powrotem na drzewo po ewentualnym upadku z niego. Co nie znaczy, że ów upadek oznaczać musiał koniec zwierzęcia – dalsza część analizy połączeń stawowych sugeruje, że na ziemi mogły poruszać się na kolanach, wykonując niezgrabne skoki – podobnie do przemieszczającego się powoli zająca.
Skąd wniosek, że mówimy o torbaczach? Czyżby zachowała się skóra?
Niestety, poza szkieletem nie zachowało się nic – kości znalezione zostały wśród wapieni i okrzemek, co sugeruje, że wszystkie zwierzęta zginęły w wyniku utopienia a ich ciała osiadły na dnie gdzie zostały rozłożone przez mikroorganizmy. Na przynależność do torbaczy wskazuje przede wszystkim kształt miednicy. Ponadto w okolicy jamy ciała stworzenia, obok rzeczonych biletów na Arkę, odnaleźliśmy inne przedmioty, których pochodzenie bez wątpienia nie jest naturalne – obrobione krzemienie, kościaną igłę oraz fragmenty kości innych zwierząt. Poza tym szkielety te są bardzo podobne do współcześnie występujących torbaczy.
Może je po prostu połknęła?
Niektóre z nich były tak ostre, że bez wątpienia uszkodziłyby przewód pokarmowy każdego zwierzęcia. Poza tym każdy dorosły osobnik miał ‘przy sobie’ podobne przedmioty – im starszy tym więcej, a nic nie sugeruje żeby te zwierzęta produkowały odzież z kieszeniami.
Czy to może oznaczać, że istota ta produkowała narzędzia?
Na tym etapie trudno to wykluczyć. Zdania na ten temat są w naszej ekipie podzielone. Większość jest zwolennikami teorii, iż zwierzę to zbierało raczej rzeczy znalezione na ziemi, przechowywało je w torbie i wykorzystywało do tylko sobie znanych celów. Ja osobiście uważam, że mogły wykonywać je same – i na przykład przekazywać z pokolenia na pokolenie.
Przekazywać z pokolenia na pokolenie?
Być może osobniki, które z różnych przyczyn przeniosły się na ziemię przekazywały osobnikom na drzewach owe artefakty w zamian za jedzenie, do którego same miały ograniczony dostęp. Na razie wiemy bardzo mało zarówno o diecie jak i zwyczajach tych zwierząt, więc sama Pani rozumie – to wszystko są spekulacje.
Czyli były to zwierzęta rodzinne?
Na jednym stanowisku archeologicznym znaleźliśmy szczątki około 30 sztuk zwierząt. Na stanowisku drugim – kolejne 2 sztuki. Zwierzęta były ponad wszelką wątpliwość stworzeniami rodzinnymi – torby posiadały zarówno samce jak i samice.
Bilety znaleziono w którym stanowisku?
Przy stanowisku drugim. Ich właścicielem byli - sądząc po kształcie miednicy i fakturze kości – samiec i samica w dość młodym wieku. Poza biletami zawartość ich toreb była wyjątkowo bogata – wśród znacznej ilości rupieci znaleźliśmy nawet kościany grzebień.
Jaka jest więc przypuszczalna wersja?
Być może zaspali i spóźnili się na Arkę i tak zastał je potop.
Jak Pan skomentuje znalezisko Prof. Miu Wang, która dosłownie kilka dni temu, niedaleko góry Ararat, odkryła ciała zupełnie nieznanego gatunku, które leżały w pozycji jakby zostały związane przed śmiercią. Obok nich znaleziono dwa zużyte bilety na Arkę.
Moim zdaniem to znalezisko wywrze olbrzymi wpływ na sądy ludzi o działalności Noego. Wielu badaczy historii zarzucało mu niedbałość- niektóre gatunki w ogóle nie otrzymały biletów. Moje znalezisko sugeruje, że nie wszystkie gatunki, które bilet otrzymały zdołały z nich skorzystać. Natomiast znalezisko mojej szacownej koleżanki sugeruje, że Noe mógł być po prostu nieobiektywny i nielubiane gatunki po prostu wyrzucić za burtę. W pewnym sensie czyni go to pierwszym genetykiem w historii nauki. (tu profesor uśmiechnął się ciepło).
Dziękuję za rozmowę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz